wtorek, 28 lipca 2009

...bez nas dnieje.[ że można jasno dostrzec w ciemnośći..]



















Krwią niech szafuje - kto krew ma na zbyciu,
Krzyk niech podnosi - kto zapomniał mowy.
Zniszczeń niech żąda - kto w sobie ma nicość,
Niech głową w mur bije - komu nie żal głowy.
Forsą niech szasta - kto się w forsie tarza,
Obietnicami - kto słowo ma za nic.
Klątwy niech ciska - kto nie czci ołtarza,
Niech bluźni, kto żadnych nie uznaje granic.

A ty siej. A nuż coś wyrośnie.
A ty - to, co wyrośnie - zbieraj.
A ty czcij - co żyje radośnie,
A ty szanuj to, co umiera.

Niech wstydu się lęka - kto próżnią nadęty,
Niech strachu się wstydzi - kto mężny głupotą,
Niech pytań nie stawia - kto czuje się świętym,
Wyroki niech miota - kto schlebia miernotom.
Łzami niech kłamie - kto się współczuć wstydzi,
Śmiechem niech szydzi - kto nie zaznał skruchy,
W orszak niech wierzy - kto nie wie, gdzie idzie,
Orkiestr niech słucha - kto na głos jest głuchy.

A ty siej. A nuż coś wyrośnie.
A ty - to, co wyrośnie - zbieraj.
A ty czcij - co żyje radośnie,
A ty szanuj to, co umiera.

Niech nienawidzi - kto nie umie sławić,
Niech łże - kto w pychy uwierzył bezkarność,
Świat niech opluwa - kogo gorycz dławi,
Życie niech trwoni - kto je ma za marność.
Niech się nie zdziwi - kto wciąż zbawców słucha,
Że będzie rabem kolejnych cezarów,
Którzy okręcą kikut jego ducha
W po stokroć sprane bandaże sztandarów.

A ty siej. A nuż coś wyrośnie.
A ty - to, co wyrośnie - zbieraj.
A ty czcij - co żyje radośnie,
A ty szanuj to, co umiera.
I pamiętaj - że dana ci pamięć:
Nie kłam sobie - a nikt ci nie skłamie.

....droga...i..















Dokąd jadę? Przed siebie.... Nie widziałeś Odyssa?
Jeśli chcesz, to powtórzę ci to samo po grecku.
Pu pao brosta mu den ton ides ton Odyssea.

[Więc chcesz zostać legendą? Życzę miłej katorgi.]

Piszesz wiersze? A po co? Czy nie starczy nam Norwid....

Stasu doso to eos stin Itaka...

czwartek, 21 maja 2009

....odnaleść szczęscie...




















Pójdę jako szary brat zakonny
Albo włóczęga lnianowłosy
W tę stronę, z której na zagony
Leje się jasne mleko brzozy.

Chcę ziemię z krańca w kraniec zmierzyć
Idąc za blaskiem gwiazdy płonnej
I w szczęście bliźnich znów uwierzyć
Na miedzy, żytem rozdzwonionej.

Świt ręką pełną chłodnej rosy
Rumiane jabłka zorzy strąca.
Kosiarze grabiąc traw pokosy
Pieśnią witają mnie na łące.




I mówiąc tak samemu sobie
Patrząc za wite z łyka kręgi:
Szczęśliwy kogo przyozdobił
Kijem i torbą los włóczęgi,

Kto w swym ubóstwie nie zna troski
Ani przyjaciół, ani wrogów,
I może z wioski iść do wioski
Modląc się do spotkanych stogów.

środa, 20 maja 2009

...nowa droga.


Chciałem znów. Znów,znów,znów. Po raz kolejny nie zdołałem iść drogą którą inni uważają za dobrą i właściwą. Nie udało się- zamki upadły, ruiny zaczyna porastać mech zapomnienia. Miasto umarło.

Wallenrod stał się znów Anhellim.

Nowa droga z opuszczonego miasta wiedzie gdzieś dalej.
Bo ile da się przejść przez 3 miesiące? Wrócę znów za morze? Do kogo? Nikt już nigdy nie zobaczy tych oczu. Pod osłoną tajemnicy uwierzą że to jest koniec. Albo też uwierzą że mają jeszcze jedną szansę- jedną jedyną. Taką która zdarza się raz. Tak naprawdę raz- nie na tysiąc lat, nie na 2 tysiące..ale raz. po prostu raz.

A co jesli nie? Jesli jeszcze raz nie uda się postawić kaplicy pod pięknym, wielkim polnym Dębem? Jeśli nie starczy polnych kamieni? Jeśli ziemia nie da dość dobrej gliny by spoić te kamienie? Relikwie do Ołtarza już są- są..ja tylko wiem gdzie.

Ale jeśli się to nie uda..

Nie- UDA SIĘ!!!!

Sen pod wielkim Dębem- podobny stał kiedyś u zarania Mojego Miasta- sen wieczny. Marzenie.

czwartek, 14 maja 2009

Niebo nad....


- My to się chyba skądś znamy?
- Nie sadzę.

-Spotkaliśmy się na kursie rebirthingu i medytacji transcendentalnej.
- Nie pamiętam Cię. Też byłeś uczniem?

-Niezupełnie.

-Nie mogłeś być mistrzem. Wszystkich pamiętam.

-Dlaczego wtedy się tak przestraszyłeś? Dlaczego uciekłeś?
-Kiedy?

-Dobrze wiesz o czym mówię. Podczas Twojej ostatniej podróży.
-Nie posłuchałem mistrza i wpadłem w strumień złych energii kosmicznych.

-Energii kosmicznych powiadasz? A powiedz mi szczerze, wierzysz w diabła?
-W diabła?

-Tak, w diabła. W realny byt osobowy, w diabła jako ontologiczne źródło zła we wszechświecie, w diabła jako złego ducha i księcia piekieł, w diabła który działa tu i teraz na ziemi.
-No, to chyba dobre było w średniowieczu, ale nie dzisiaj.

-To znaczy, że diabeł nie może pojawić się w maju 2009 roku w Toruniu?
-Wykluczone.

-Znakomicie. Bardzo mnie to cieszy, że do takiego wniosku dochodzisz właśnie ty, który miałeś okazję spotkać się z...jak to nazwałeś? Ze strumieniem złych energii kosmicznych?
- Nie rozumiem.

[...nie przestawaj. Istnieją ruiny do których ciągną dusze szlachetne małością. Krypty wciąż pełne na których nikt się nie modli. Cmentarzysko podziemne mojego miasta. Pies z kością w pysku. Noc. Pochodnie na wielkim parkingu. 1 świeca. W kryptach czekają Zmartwychwstania i dobrzy i zli. Noc. Kiedyś na tej posadzce śpiewano laudesy. Dzis cisza. Wiatr. Krypty mojego miasta. Cisza. Czarno biała cisza. Od wieków to się nie zmieniło. Tylko ostatnio tam bardziej prosto. Wyrównano boki. Ale niebo wciąż widać. Nie ma palm jerozolimskich...nie ma kolumn, nie ma sklepienia gwiazd.
Wczoraj, nocą, na posadzce słychać było kroki. Procesja dusz. Procesja nadziei. Klucz do tysiąclecia. I noc. Od wielkiego Ołtarza było słychać dźwięk dzwonków. cicho. cichutko...]

wtorek, 12 maja 2009

I jeszcze Morze...

sobota, 9 maja 2009

Wenecja...;


Noc jest ciemna, bezmiesięczna, ciężarna burzą i grzmotem. Gorący, parujący wiatr z południa tchnie niby oddech z chlebowego pieca. Porywa się gwałtownymi podmuchami, to cichnie nagle jakby przyczajony. Liście na drzewach dźwięczą metalicznie. Topole szemrzą niby płynące strugi wody. Gdy wiatr przypadnie, szelesty drzew milkną. Gdy wiatr się zrywa, szmer się zrywa, rośnie, wzmaga nad głową, wróży nawałnicę. Zła noc. Nad światem nisko przelatują złe moce. Czy wysyła je wraz z promieniami daleka planeta, jak twierdzi astrolog Pochard? Czy piekło rozzuchwalone grzechami ludzkości przybliża się, jak mówi kapelan? Nie wiadomo, ale zła to noc. Która niewiasta w tę noc pocznie, nie da życia szczęśliwemu człowiekowi. Która w tę noc porodzi, umęczy się i martwy płód wyda. Zła noc. Cień jej nie rzeźwi, cisza nie daje spokoju. Mrok nie zda się odpoczynkiem dnia, lecz wspólnikiem zbrodni. Zioła trujące pęcznieją jadem w dwójnasób. Czyste, słoneczne zwierzęta, rośliny i ptaki męczą się, wyglądając świtu jak zmiłowania. Ruszają się za to swobodnie sowa, nietoperz, puszczyk i ropucha. W taką noc pokusa jest silniejsza, a opór sumienia słabszy. W taką noc można mniemać, że Bóg odwrócił lice ku innym kręgom wszechświata i ziemię przestała osnuwać pełnia jego przytomności. W tę noc daleko, na wzburzonym, wzdętym morzu dzieją się rzeczy straszliwe....



XLI
Doge di Venezia

sobota, 18 kwietnia 2009

Są dni...




















...a ja zawsze się bałem że tego nie zrozumiem...

wtorek, 14 kwietnia 2009

IDZIE WOLNOŚĆ............

Kościół szykuje jednostkę specjalną


Ich szkolenie zajmie dziesięć lat. Czeka ich misja specjalna. Na wypadek zjednoczenia Korei kościół Katolicki szkoli nowych księży.

Kościół katolicki w Korei Południowej przygotowuje grupę kleryków, którzy w razie zjednoczenia obu Korei będą pełnić posługę na Północy - informuje agencja Reutera.

Pięciu kandydatów rozpoczęło studia kilka dni temu. W przyszłym roku prawdopodobnie dołączą do nich kolejni rekruci. Przygotowanie kapłanów zajmie około 10 lat.

Nie ma gwarancji, że kiedykolwiek będą mogli pełnić swoją posługę na Północy. Chociaż komunistyczny kraj pozwala na okazjonalne wizyty księży z Korei Południowej, to ich stały pobyt tam jest zabroniony.

Według poza kościelnych źródeł w Korei Północnej mieszka obecnie od kilkuset do około 4 tys. katolików. Przed wojną koreańską w latach 1950-53 było ich około 55 tys. Natomiast w 49-milionowej Korei Południowej jest około 4,5 miliona katolików, co stanowi jedną z największych wspólnot katolickich w Azji.

AJ/Onet.pl



BACK TO...?......

niedziela, 5 kwietnia 2009

KONIEC




















....jeśli nawet...

zawsze zostanie jeszcze JEDEN

środa, 1 kwietnia 2009

D>O>M.....













In paribus..


Do mojego Anioła- który wie gdzie umrę, gdzie naznaczą mi grób. Smutno trochę..; pamięć o mnie skończy się wraz ze śmiercią. Norwid także był pochowany w zbiorowym grobie.

....żyć tak jak chcą bogi łaskawsze...

.....I ŻADNEGO MYŚLNIKA NIE ZATRZEĆ.....

poniedziałek, 30 marca 2009

Któregoś dnia



















Któregoś dnia z miasta w którym się urodziłem zniknęły wszystkie Kościoły. Nie było to nagłe zjawisko. Znikały już od kilu dni. Nie pamiętam tego dokładnie- ale o ile mnie pamięć nie myli od jakiegoś roku. Pamiętam jedynie że najpierw zniknęły mury..a zaraz potem wszystkie krzyże w ich wnętrz. Najbardziej zainteresowane tym wszystkim zdawały się gołębie miejskie które nie miały teraz już teraz gdzie siadać. Ludzie przeszli nad tym do porządku dziennego- a rada miasta zaczęła się zastanawiać co zrobić z pustymi placami. W końcu pozostało ich całkiem sporo- i to w bardzo atrakcyjnych lokacjach. Od dawna mieli za złe że tak dobre lokalizacje marnują się na miejsca kultu. I w końcu się udało...;
Nocą te miejsca nie biły żadnym błękitnym światłem. Ktoś kiedyś powiedział że w tych miejscach wychowywali się święci i błogosławieni...a kim oni byli? Nie pamiętam. Słowo bez sensu.
Pamiętam jeszcze że to była wiosna- krótko po przestawieniu czasu z zimowego na letni. Drzewa pokrywały białe bazie kotki. Niebo błękitniało...jakby z ironicznym uśmiechem zachodzącego Słońca.
Miasto jednak po kilku tygodniach zaczęło się zmieniać w sposób nie do poznania. Do miasta nie wpadały promienie słońca. Rzeka dotychczas okalająca miasto od południa przestała płynąć. Stanęła w miejscu- tak jakby odechciało się jej płynąć, a raczej bardziej jakby przestało bić napędzające jej bieg serce. Ludzie patrzyli z zaciekawieniem bo po raz pierwszy zobaczyli dno wyschniętej rzeki. Zawsze to jakiś ciekawy widok, inny- bo co oglądać w pozbawionym promieni Słońca mieście. Dno tej rzeki zdawało się być jak zwykłe dno- kilka ton mułu, kilka drzew, śmieci..; tylko ryb nie było. Zniknęły razem z rzeką.

Po 50 latach, gdy byłem w kraju Piotra, spotkałem człowieka który widział dawne miasto jeszcze kilka miesięcy temu. Podobno wdarł się tam las- odebrać to co zostało mu wydarte blisko przed tysiącem lat. Nie wiem- jak wszyscy co się tam stało. Ale podobno na miejscu dawnej Katedry znów rośnie młody dąb. Ma szanse rosnąć tam kilkaset lat...; potem spadnie..; widział też źródełko na miejscu dawnej rzeki. Może coś się stanie dobrego?
Na koniec pożegnał mnie i powiedział że tak zawsze umierają miasta którym wydrze się serca..albo rozpadną się z żalu za świętymi...;

[Katedra św.J- nekropolia Królewska]
[Klasztorny Kościół braci f. pw. WNMP - znanych 2 błogosławionych z tego Kościoła, liczba świętych i błogosławionych celebrujących na jego Głównym Ołtarzu Mszę Świętą znana jast Bogu.]
[Kościół pw.św.J - nekropolia wygnanego ze swej Katedry Biskupa]
[Ruiny Klasztoru braci d. pw.św Mikołaja] - wiara..........że miał cel.

piątek, 27 marca 2009

Opowieść o stopniach kolejności...













"Nawet niebiosa, planety i ziemia
Uznają stopień, pierwszeństwo i miejsce,
Niezmienność, drogę, proporcję, kształt, porę,
Urząd i zwyczaj w całym swym porządku.
(...)
Lecz gdy planety zmieszane złowrogo
Wpadają w nieład, jakie plagi, jakie
Starcia złowróżbne, jaka wściekłość morza,
Trzęsienia ziemi i wichrów szaleństwo,
Lęk, zmiany, groza - gniotą, rozszarpują,
Wstrząsają, aby wyrwać z korzeniami
Jedność i pokój zaślubione w państwach!
O jeśli zachwiać rzeczy kolejnością,
Ową drabiną najwyższych zamysłów,
Choroba stoczy osiągnięcia! Jakże
Społeczność, stopnie w szkole, bractwa w miastach,
Handel spokojny do odległych brzegów;
Jak pierworództwo i prawo starszeństwa,
Korony, berła i wieńce zwycięstwa
Mogłyby miejsce uzyskać właściwe,
Gdyby nie owe stopnie kolejności?
Zniszczcie kolejność, zwolnijcie tę strunę
I posłuchajcie, jaki rozdźwięk wzrośnie!
Rzecz każda zaraz na inne uderzy:
Wzburzone wody urosną nad brzegi
I w papkę zmienią cały ten glob twardy.
Słabość zostanie niewolnicą siły
I syn nikczemny zamorduje ojca.
Siła ma dobra być, inaczej dobro
I zło, wśród których wiekuistej kłótni
Tkwi sprawiedliwość, utracą swe imię -
A z nimi zniknie także sprawiedliwość.
Wówczas rzecz każda przemieni się w siłę,
Siła w pragnienie, a pragnienie w żądzę;
A żądza, wilk ten wszechogarniający,
Wsparty podwójnie siłą i pragnieniem,
Musi zagarnąć wszystko jako zdobycz
I wreszcie pożre sama siebie".

(Troilus i Cressida, I, 3, przeł. M. Słomczyński)

niedziela, 22 lutego 2009

NIE POPIERAM.[..nie potępiam..]

BEZ KOMENTARZA...

wtorek, 3 lutego 2009

...Dies ire...

piątek, 30 stycznia 2009

przepowiednia

















...a któregoś dnia słowa wylecą z Twoich dłoni...
...........JAK SPŁOSZONE GOŁĘBIE......

Czasem...; gdy patrze w niebo...;















Owi inni……

Czasem zastanawiam się po co są…; czy do mojego życia potrzebuję jeszcze jakiś innych. A dlaczego nie miał bym żyć sam? Na ten przykład ja..; nie patrzeć w oczy, nie czytać po Twarzach, nie zapamiętywać, nie czytać, nie wiedzieć…

Inni byli by- ale schowali by się w księgach, w listach, w zdjęciach przysyłanych z jakiejś odległej krainy.

Nie ma tu nic z marzeń- wierzę że kiedyś każdy znajdzie swoją samotność. Ojcowie Kościoła kiedyś wychodzili na pustynie- zaludniali ją. Nie po to by coś odnaleźć- PO TO BY UWIERZYĆ!!

Kiedyś każdy z nas zda sobie sprawę że jest już bezużyteczny- czasem z powodu wieku, czasem z powodu który zna tylko On. A czasem…czasem po prostu wypełni swą misję. Skończyli się. Zobaczyli że zamek Króla wciąż stoi…że teraz można już odejść. Nie ma tu nic z bohaterstwa, nie ma tu nic z pychy.. ; Współczesny człowiek zatracił gdzieś swoją misję. Zaległa pośród stosu papierów na jego biurku w którym ciągle jeszcze, w którejś z szuflad jeszcze jest jakiś święty obrazek.

Kiedy spyta się człowieka co jest w życiu najważniejsze… znamy wszyscy odpowiedzi wiec nie ma po co ich tu pisać. Nie znam nikogo kto odpowiedział że ma 1 cel…. Nikt już nie potrafi służyć. Każdy chce by to mu służono..;

Człowiek wyłamał się z swojego człowieczeństwa i ugrzęzł w borze niewoli. To nie jest mój świat..;

CZŁOWIEK NIE JEST CELEM.

Człowiek kiedyś rodził się i umierał w swojej ojczyźnie /Patria/ …znał ją, uczył się jej…potrafił ją rozpoznać. Gdy wszedł na otaczające wzgórze mógł naprawdę uwierzyć że jest u siebie. A dziś? Gdzie jestem?...

Przez tysiąclecie człowiek odrywał się od swojej ojczyzny. Nie tylko rozumianej materialnie.. ale odbieranej jako własne myśli, własne spojrzenia, dom, rodzina, wiara, prawo i Król. A dziś miesza się wszystko. Wszystko zmienia swoje miejsce. Płonie. Nie potrafimy już czytać po łacinie. Nie potrafimy odczytać tego co przez dziesiątki i setki lat przepisywali mnisi w swoich skryptoriach. Znamy nową łacinę…wulgarną, obsceniczną…bez światła.

Dziś nawet wierzyć jest trudno. Bo jak wierzyć gdy największy autorytet chrześcijańskiego świata jest obrzucany błotem za to że trwa- trwa w nauczaniu Apostołów, przy łamaniu chleba… że wciąż woła owce do owczarni na pastwiskach pośród Dębów. Że gdy te owce wracają, stada wilków walczą z Pasterzem, za to że zabrał im jakoby należny pokarm. Świat się zmienia…

Wiara jest deprawowana nawet przez pomniejszych jej depozytariuszy. Staje się rozmyta, niewyraźna ..jak tysiącletnie freski. Dopalają się pochodnie… więcej się nie zapalą. Nie tu.

Może na pustyni?

Mój świat płonie. Wiara kiedyś się spełni. Znów. Tak jak w 1571…;




















Odzyskają mowę zapomniane pomniki…



wtorek, 27 stycznia 2009

Ecclesia Militians















Opór w nas przyśnie niewypowiedziany,
To znaczy taki, jakby go nie było.
Wbrew woli będzie powietrze koiło
Nam rany.

Cisza nastanie w naszych dusz kopalni,
Lśnić nieodkryte będą złote żyły.
Staniemy światu twarzą w twarz — bez siły,
Normalni....

poniedziałek, 26 stycznia 2009

Zawsze podobno istnieje...




















Kiedyś istniało dobro. Bardzo dawno temu. Podobno jego ruiny wciąż można napotkać w lasach i borach. Wystają jeszcze z pod mchu..;
Kiedyś istniał człowiek....

Teraz mamy nową walkę- trzeba na nowo pozwolić człowiekowi...MYŚLEĆ.
W przypadku klęski..hordy barbarzyńców XXI wieku znów rozleją się po Europie...


Albo śpijmy dalej.... pieśćmy uszy dźwiękiem eleganckich wierszy
Lub wierzmy w duchy, czary i różdżki magiczne
W mądrości wschodnie wgryźmy się albo powiększmy
Adeptów astrologii zgromadzenia liczne...
Tam swój horoskop może znaleźć nasze plemię
Niebieskie konstelacje niechaj tropi każdy
Kto nie chce dzisiaj patrzeć na zhańbiona ziemię

MEGAACTIVITY


Wracam:)

Powrót z gór jest zawsze optymistyczny

sercem nadal ULTRAMONTES!!

piątek, 9 stycznia 2009

Coś pozytywnego















Dobrze, dobrze - wszędzie i zawsze,
Tak żyć, jak chcą bogi łaskawsze
Od zwycięskich bogów niewoli -
Tylko myśleć - słuchać i patrzeć
I żadnego myślnika nie zatrzeć
W kalendarzu tego, co boli.

Tak pić, by się picia nie zaprzeć,
Wierzyć zawsze w to, co jest słabsze,
W beznadziei córkę - nadzieję.
Kochać to, co trudniejsze, lecz prawsze
Rozumiejąc to, co "nie nasze":
Wielbić wiatr - dlatego, że wieje.

Zapamiętać błędy ciekawsze
Otulając się duszy swej płaszczem
Co nie chroni przed żadnym urazem.
Raz przehulać, co jest hulaszcze
I przemyśleć zwykły sens następstw...
I za własną się wziąć parafrazę.

czwartek, 8 stycznia 2009

...Tym wszystkim, lepszym..

Quia tu es Deus fortitudo mea: quare me repulisti, et quare tristis incedo, dum affligit me inimicus?














Kiedyś postaram się zasnąć. Patrząc Tobie prosto w oczy. Będę już wtedy to robił całą wieczność. Gdy znajdę tam odpowiedz...wtedy być może odejdę. Bo wtedy już będę wiedział jak. Będę znał w końcu wszystkie pytania. Bo przecież gdy to się stanie będę nareszcie wolny...PRAWDA?...poznam prawdę taką jaka Ona jest. Nie bój się.. nie skorzystam z niej. Nie będzie mi bardziej potrzebna już wtedy niż liść spadający z dębu na biały śnieg.
Wszak więcej widziałem w moim życiu upadków. Po co mi kolejny? Bunt przeciwko Tobie nie miałby najmniejszego sensu. Co było wszechpotężne dla mnie nie będzie miało już znaczenia. 7 demonów będzie nadal zamkniętych w Twojej szkatule. Nie..to nie jest takie proste jak zawsze się wydawało. Mi wystarczy tylko to że prawda jest. Że taka istnieje. Że to wszystko ma jakiś sens. Że jestem elementem jakiegoś planu. Że nie jestem jak zwierze które jest zżyte z rytmem swojej śmierci. ..;
Wiesz- w zasadzie to widziałem Cie tyle razy że już nawet zapomniałem ile. Starałem się uwierzyć że to Ty... bo jak nie wierzyć. Bo co pozostaje...; odpowiedz że wiara po cichu zabija? Nie.. Ona daje życie które jest zabijane przez nas samych. Wystarczy zboczyć z drogi..; wystarczy nie podnieść chleba do ust...;


Z tych ziaren nie będzie mąki...
Nie będzie wina z tej wody...

Z TYCH DUSZ NIE BĘDZIE NARODU... ;

Nie będzie kielicha na krew...

..................z tej męki nie będzie ksiąg....


Zastanawiam się tylko nad jednym..

.....................................................dlaczego JA?

piątek, 2 stycznia 2009



- Podnieś palec i głośno wyznaj Prawo!

Słońce pustyni świeci przeraźliwym blaskiem. Niemal tak jasnym, jak stalowe ostrze w ręku ulema.




Wokół narasta wrzawa, słychać wrzask z setek gardzieli. Nie jest to zgiełk bitwy, choć czuć zapach krwi. Walka dawno skończona. Opodal, na pobojowisku leży tysiące ciał, towarzyszy broni i nieprzyjaciół. Ich krew wsiąkła już w piasek - posoka, którą upaja się tłum, jest świeża.

- Podnieś palec i głośno wyznaj Prawo!

Rany, odniesione w bitwie i te nowe, palą żywym ogniem. Dookoła ogorzałe od słońca, wykrzywione wściekłością twarze. Czarne jak węgiel oczy, z których wylewa się nienawiść, zabarwiona ciekawością. Chcą, by się poddał. By stał się jednym z nich.

Widzi, jak muzułmański uczony mąż pochyla się ku niemu. Znowu błysk stali. Ostrze przebija skórę i wwierca się w mięśnie. Kolejny impuls bólu przeszywa mózg. Chrapliwy głos ulema dociera jakby z oddali, niczym syczący szept kusiciela:

- Podnieś palec...


To była straszna klęska, jedna z najdotkliwszych porażek chrześcijan w Ziemi Świętej. 4 lipca 1187 r., w dnu św. Marcina, patrona rycerstwa - pod Hattin, opodal Tyberiady, sułtan Jusuf Salah ad-Din, znany jako Saladyn, dokonał pogromu wojsk Królestwa Jerozolimskiego.

Padł wtedy, ze zmiażdżoną piersią Rufin, biskup Akry, do ostatka dzielnie broniąc wspaniałego, Prawdziwego Krzyża z sykomory, zdobnego w rubiny i szmaragdy, zawierającego najdroższą relikwię – fragment Krzyża Świętego, na którym przed ponad tysiącem lat umarł Syn Boży.

Po śmierci Rufina drzewce Krzyża pochwycił Bernard, biskup Lyddy. Trwał przy nim, osłaniany przez garstkę templariuszy. Jeden po drugim ginęli pod ciosami Saracenów, aż wreszcie relikwię porwał Taki ad-Din, bratanek sułtana.

„Muzułmanie zdobyli Prawdziwy Krzyż. Była to dla Franków najcięższa strata, ponieważ na nim, jak utrzymywali, ukrzyżowany miał być Mesjasz, niech Mu będzie pokój” – pisał Ibn al-Asir. Wojsku chrześcijan wydarto duszę.

Bitwa pod Hattin okazała się katastrofalna w skutkach dla państwa łacinników w Ziemi Świętej. Dżihad al-Kuds – święta wojna o Jerozolimę – nabrała rozmachu. Hordy muzułmanów zalewały ziemie chrześcijan, niczym niepowstrzymany potop.

2 października padła Jerozolima. Wprawdzie arabscy poeci śpiewali: „Niech potoki krwi oczyszczą Jerozolimę”, jednak Saladyn zadowolił się przyjęciem okupu w zamian za oszczędzenie ludności. Życie i wolność mężczyzny wycenił na 10 dinarów, kobiety na 5, dziecka – na 1 dinar.

Sułtan osobiście pokropił wodą różaną Meczet Al-Aksa oraz Kopułę na Skale, przywracając je islamowi. Jego zwycięstwo zdawało się być całkowite. Bronił się jeszcze tylko Tyr oraz małe enklawy chrześcijan, w okolicach Tyru, Antiochii i Trypolisu.

A jednak... Jednej rzeczy nie udało mu się osiągnąć!

W ów lipcowy dzień pod Hattin, gdy tysiące poległych chrześcijan leżało niepogrzebanych, porzuconych na pastwę hien i szakali, gdy w stronę Damaszku pędzono tłumy jeńców – na pobojowisku znowu rozległy się jęki cierpiących. To pojmani templariusze i joannici dawali świadectwo o Chrystusie.

Było ich dwustu trzydziestu. Tylu rycerzy obu zakonów stało się pod Hattin jeńcami muzułmanów. Każdy ze skazanych otrzymał szansę ocalenia życia – pod warunkiem wyrzeczenia się Wiary, przejścia na islam, „podniesienia palca i głośnego wyznania Prawa”.

Imad ed-Din, osobisty sekretarz sułtana, był naocznym świadkiem egzekucji giaurów. „Byli posępni” – zanotował. Natomiast twarz Saladyna „promieniowała radością”. Fanatyczni ulemowie i sufi z entuzjazmem mordowali jeńców.

„Widziałem tego, który śmiał się szyderczo i zabijał – pisał Imad ed-Din. - [...] Ile pobożnych dzieł dokonał przez podrzynanie gardeł...”

Wobec chrześcijan zastosowano najbrutalniejsze tortury. Ani jeden nie załamał się. Ani jeden nie wyrzekł się Wiary. Żaden nie wzniósł palca i nie wyznał islamskiego Prawa. Dwustu trzydziestu „posępnych” rycerzy-mnichów odeszło do swego Pana.

czwartek, 1 stycznia 2009

...i nie znana synowi Tetydy - kadencja skruchy...




















........i jedna myśl i słowo jedno...

Rozstąpi się posłuszne morze
zejdziemy nisko do czeluści
do pustych piekieł oraz wyżej
nieba sprawdzamy nieprawdziwość
i wyzwolony od przestrachów
w piasek się zmieni cały pochód
niesiony przez szyderczy wiatr i tak ostatnie echo przejdzie
po nieposłusznej pleśni ziemi

[...w magicznym czasie...w magicznej scenerii... umieranie...]

............gdy jedno serce uwierzy że może jeszcze...drugie zagłuszy je...waląc jak oszalałe w pudełko zapałek. Wczoraj nie wiedziałem że coś takiego istnieje. Ale przyśniło mi się. Przyśniło się...!! Jedna noga wyciągnięta została z przerębla i niespodziewanie zauważyłem że oplotły ją rośliny. Widziałem też zamarzniętą w lodzie jeziora rybę. Straszna śmierć. Ale to nie jest droga.

Jutro wrócę do domu. Na chwile. Mam nadzieje...