piątek, 31 sierpnia 2007


Raport z oblężonego miasta

(tekst: Zbigniew Herbert )

Zbyt stary żeby nosić broń i walczyć jak inni –
wyznaczono mi z łaski poślednią rolę kronikarza
zapisuję - nie wiadomo dla kogo - dzieje oblężenia

mam być dokładny lecz nie wiem kiedy zaczął się najazd
przed dwustu laty w grudniu wrześniu może wczoraj o świcie
wszyscy chorują tutaj na zanik poczucia czasu

pozostało nam tylko miejsce przywiązania do miejsca
jeszcze dzierżymy ruiny świątyń widma ogrodów i domów
jeśli stracimy ruiny nie pozostanie nic

piszę tak jak potrafię w rytmie nieskończonych tygodni
poniedziałek: magazyny puste jednostką obiegową stał się szczur
wtorek: burmistrz zamordowany przez niewiadomych sprawców
środa: rozmowy o zawieszeniu broni nieprzyjaciel internował posłów
nie znamy ich miejsca pobytu to znaczy miejsca kaźni
czwartek: po burzliwym zebraniu odrzucono większością głosów
wniosek kupców korzennych o bezwarunkowej kapitulacji
piątek: początek dżumy sobota: popełnił samobójstwo
N.N. niezłomny obrońca niedziela: nie ma wody odparliśmy
szturm przy bramie wschodniej zwanej Bramą Przymierza
wiem monotonne to wszystko nikogo nie zdoła poruszyć

unikam komentarzy emocje trzymam w karbach piszę o faktach
podobno tylko one cenione są na obcych rynkach
ale z niejaką dumą pragnę donieść światu
że wyhodowaliśmy dzięki wojnie nową odmianę dzieci
nasze dzieci nie lubią bajek bawią się w zabijanie
na jawie i we śnie marzą o zupie chlebie i kości
zupełnie jak psy i koty

wieczorem lubię wędrować po rubieżach Miasta
wzdłuż granic naszej niepewnej wolności
patrzę z góry na mrowie wojsk ich światła
słucham hałasu bębnów barbarzyńskich wrzasków
doprawdy niepojęte że Miasto jeszcze się broni

oblężenie trwa długo wrogowie muszą się zmieniać
nic ich nie łączy poza pragnieniem naszej zagłady
Goci Tatarzy Szwedzi hufce Cesarza pułki Przemienienia Pańskiego
kto ich policzy
kolory sztandarów zmieniają się jak las na horyzoncie
od delikatnej ptasiej żółci na wiosnę przez zieleń czerwień do zimowej czerni

tedy wieczorem uwolniony od faktów mogę pomyśleć
o sprawach dawnych dalekich na przykład o naszych
sprzymierzeńcach za morzem wiem współczują szczerze
ślą mąkę worki otuchy tłuszcz i dobre rady
nie wiedzą nawet że nas zdradzili ich ojcowie
nasi byli alianci z czasów drugiej Apokalipsy
synowie są bez winy zasługują na wdzięczność więc jesteśmy wdzięczni

nie przeżyli długiego jak wieczność oblężenia
ci których dotknęło nieszczęście są zawsze samotni
obrońcy Dalajlamy Kurdowie afgańscy górale

teraz kiedy piszę te słowa zwolennicy ugody
zdobyli pewną przewagę nad stronnictwem niezłomnych
zwykłe wahanie nastrojów losy jeszcze się ważą

cmentarze rosną maleje liczba obrońców
ale obrona trwa i będzie trwała do końca

i jeśli Miasto padnie a ocaleje jeden
on będzie niósł Miasto w sobie po drogach wygnania
on będzie Miasto

patrzymy w twarz głodu twarz ognia twarz śmierci
najgorszą ze wszystkich - twarz zdrady

i tylko sny nasze nie zostały upokorzone

czwartek, 30 sierpnia 2007

PROMETEUSZ......

4: poczekaj, poczekaj, poczekaj... jeszcze nie teraz, nie, nie, jeszcze nie czas jeszcze nie teraz, tak, tak, zarobić coś jeszcze nie teraz, tak, tak, wyszaleć się jeszcze nie teraz, o tak, mam jeszcze czas….
jeszcze nie teraz, nie, nie, nie tyle rzeczy jeszcze do zrobienia - czasami jeszcze nie teraz... tak wiem! byłoby głupio przecież przed kumplami; na poznanie Boga jak mówią - zawsze jest czas: przecież dziś nie umierasz.

W głowie pieniądz, zabawa i kariera, a więc może później ale jeszcze nie teraz!!
To nic, że ludzie nagle umierają, to nic, że śmierć nagle zaskakuje!! Ciebie to nie spotka – hehehahahaa!!! Ktoś tu oszukuje…. Masz swoje plany, swoje cele: dom, samochód i na lewo trochę kasy. Każdy tak robi więc i ty nie czujesz się winny…. ale pamiętaj nie znasz dnia ani godziny!!

A mogło być tak pięknie-mogłem poznać Boga i żyć z nim ale ktoś mi powiedział... że mam jeszcze czas




............żeby nie ściemniać od razu powiem-każdy kiedyś walnie w kalendarz czy chce czy nie a na tym świecie są tylko dwie drogi, jedna to życie druga to ten gość i nie wiesz kiedy on cię dorwie..

wtorek, 28 sierpnia 2007

To co dalej?


No i czasem wierzy sie na przekór wszystkiemu..na przekór czasom, na przekór wiedzy...
Ale czasem i sama wiedza potrafi zabic...

Wiara nie jest tylko czymś co stało sie..wiarę można umocnić...wiarę można utracić.
Ale nie wolno zapominać ze na końcu będzie sie trzeba z tego daru rozliczyć. Na czym zdarłem podeszwy...co z wędrówki rozumiem, czym stał sie mój czas przeszły...słuchać nie każdy umie.

Ale nie wolno zapominać ze wiara także czyni cuda...bo czymże jest cud? Bóg w pewnym momencie przestaje się z człowieka nabijać z za filaru i wychodzi- czasem przysiada się obok...czasem staje przed kimś w całym swym majestacie i...
Człowiek kim jest? Nie jest istotą problemu cel drogi..ale sama droga. Jej poszczególne etapy składają sie na układankę...na linie.. i gdy już się dochodzi do konca tej drogi...można spojrzeć w tył...i pomyśleć...co się zrobiło a czego jeszcze nie.. jednak gdy jest się w połowie drogi...na jej samym w zasadzie starcie... może się droga wyjąc w taki sposób ze tam gdzieś na horyzoncie...widać koniec drogi. Co wtedy? Wtedy rodzi się pytanie o możliwość pójścia na skróty..nie drogą ale otaczającymi chaszczami...na dziko...na szagę.. kto wie co bedzie jutro...
Kto wie co bedzie za kilka tygodni...kto bedzie.. najwazniejsze to isc..bo czeka nas długa droga.

poniedziałek, 27 sierpnia 2007



























Samotną nie pyszń się niemocą,
Nie szukaj zbroi w arsenałach,
Żyj tak byś zawsze wiedział - po co
Bezcenny Ci - Kapitel Ciała.