piątek, 2 stycznia 2009



- Podnieś palec i głośno wyznaj Prawo!

Słońce pustyni świeci przeraźliwym blaskiem. Niemal tak jasnym, jak stalowe ostrze w ręku ulema.




Wokół narasta wrzawa, słychać wrzask z setek gardzieli. Nie jest to zgiełk bitwy, choć czuć zapach krwi. Walka dawno skończona. Opodal, na pobojowisku leży tysiące ciał, towarzyszy broni i nieprzyjaciół. Ich krew wsiąkła już w piasek - posoka, którą upaja się tłum, jest świeża.

- Podnieś palec i głośno wyznaj Prawo!

Rany, odniesione w bitwie i te nowe, palą żywym ogniem. Dookoła ogorzałe od słońca, wykrzywione wściekłością twarze. Czarne jak węgiel oczy, z których wylewa się nienawiść, zabarwiona ciekawością. Chcą, by się poddał. By stał się jednym z nich.

Widzi, jak muzułmański uczony mąż pochyla się ku niemu. Znowu błysk stali. Ostrze przebija skórę i wwierca się w mięśnie. Kolejny impuls bólu przeszywa mózg. Chrapliwy głos ulema dociera jakby z oddali, niczym syczący szept kusiciela:

- Podnieś palec...


To była straszna klęska, jedna z najdotkliwszych porażek chrześcijan w Ziemi Świętej. 4 lipca 1187 r., w dnu św. Marcina, patrona rycerstwa - pod Hattin, opodal Tyberiady, sułtan Jusuf Salah ad-Din, znany jako Saladyn, dokonał pogromu wojsk Królestwa Jerozolimskiego.

Padł wtedy, ze zmiażdżoną piersią Rufin, biskup Akry, do ostatka dzielnie broniąc wspaniałego, Prawdziwego Krzyża z sykomory, zdobnego w rubiny i szmaragdy, zawierającego najdroższą relikwię – fragment Krzyża Świętego, na którym przed ponad tysiącem lat umarł Syn Boży.

Po śmierci Rufina drzewce Krzyża pochwycił Bernard, biskup Lyddy. Trwał przy nim, osłaniany przez garstkę templariuszy. Jeden po drugim ginęli pod ciosami Saracenów, aż wreszcie relikwię porwał Taki ad-Din, bratanek sułtana.

„Muzułmanie zdobyli Prawdziwy Krzyż. Była to dla Franków najcięższa strata, ponieważ na nim, jak utrzymywali, ukrzyżowany miał być Mesjasz, niech Mu będzie pokój” – pisał Ibn al-Asir. Wojsku chrześcijan wydarto duszę.

Bitwa pod Hattin okazała się katastrofalna w skutkach dla państwa łacinników w Ziemi Świętej. Dżihad al-Kuds – święta wojna o Jerozolimę – nabrała rozmachu. Hordy muzułmanów zalewały ziemie chrześcijan, niczym niepowstrzymany potop.

2 października padła Jerozolima. Wprawdzie arabscy poeci śpiewali: „Niech potoki krwi oczyszczą Jerozolimę”, jednak Saladyn zadowolił się przyjęciem okupu w zamian za oszczędzenie ludności. Życie i wolność mężczyzny wycenił na 10 dinarów, kobiety na 5, dziecka – na 1 dinar.

Sułtan osobiście pokropił wodą różaną Meczet Al-Aksa oraz Kopułę na Skale, przywracając je islamowi. Jego zwycięstwo zdawało się być całkowite. Bronił się jeszcze tylko Tyr oraz małe enklawy chrześcijan, w okolicach Tyru, Antiochii i Trypolisu.

A jednak... Jednej rzeczy nie udało mu się osiągnąć!

W ów lipcowy dzień pod Hattin, gdy tysiące poległych chrześcijan leżało niepogrzebanych, porzuconych na pastwę hien i szakali, gdy w stronę Damaszku pędzono tłumy jeńców – na pobojowisku znowu rozległy się jęki cierpiących. To pojmani templariusze i joannici dawali świadectwo o Chrystusie.

Było ich dwustu trzydziestu. Tylu rycerzy obu zakonów stało się pod Hattin jeńcami muzułmanów. Każdy ze skazanych otrzymał szansę ocalenia życia – pod warunkiem wyrzeczenia się Wiary, przejścia na islam, „podniesienia palca i głośnego wyznania Prawa”.

Imad ed-Din, osobisty sekretarz sułtana, był naocznym świadkiem egzekucji giaurów. „Byli posępni” – zanotował. Natomiast twarz Saladyna „promieniowała radością”. Fanatyczni ulemowie i sufi z entuzjazmem mordowali jeńców.

„Widziałem tego, który śmiał się szyderczo i zabijał – pisał Imad ed-Din. - [...] Ile pobożnych dzieł dokonał przez podrzynanie gardeł...”

Wobec chrześcijan zastosowano najbrutalniejsze tortury. Ani jeden nie załamał się. Ani jeden nie wyrzekł się Wiary. Żaden nie wzniósł palca i nie wyznał islamskiego Prawa. Dwustu trzydziestu „posępnych” rycerzy-mnichów odeszło do swego Pana.

czwartek, 1 stycznia 2009

...i nie znana synowi Tetydy - kadencja skruchy...




















........i jedna myśl i słowo jedno...

Rozstąpi się posłuszne morze
zejdziemy nisko do czeluści
do pustych piekieł oraz wyżej
nieba sprawdzamy nieprawdziwość
i wyzwolony od przestrachów
w piasek się zmieni cały pochód
niesiony przez szyderczy wiatr i tak ostatnie echo przejdzie
po nieposłusznej pleśni ziemi

[...w magicznym czasie...w magicznej scenerii... umieranie...]

............gdy jedno serce uwierzy że może jeszcze...drugie zagłuszy je...waląc jak oszalałe w pudełko zapałek. Wczoraj nie wiedziałem że coś takiego istnieje. Ale przyśniło mi się. Przyśniło się...!! Jedna noga wyciągnięta została z przerębla i niespodziewanie zauważyłem że oplotły ją rośliny. Widziałem też zamarzniętą w lodzie jeziora rybę. Straszna śmierć. Ale to nie jest droga.

Jutro wrócę do domu. Na chwile. Mam nadzieje...

wtorek, 30 grudnia 2008

2008....


Skończył się filip_az v7.0

Zaczyna się filip_az v.8.0











Panie
wiem że dni moje są policzone
zostało ich niewiele
Tyle żebym zdążył jeszcze zebrać piasek
którym przykryją mi twarz

nie zdążę już
zadośćuczynić skrzywdzonym
ani przeprosić tych wszystkich
którym wyrządziłem zło
dlatego smutna jest moja dusza

życie moje
powinno zatoczyć koło
zamknąć się jak dobrze skomponowana sonata
a teraz widzę dokładnie
na moment przed codą
porwane akordy
źle zestawione kolory i słowa
jazgot dysonans
języki chaosu

dlaczego
życie moje
nie było jak kręgi na wodzie
obudzonym w nieskończonych głębiach
początkiem który rośnie
układa się w słoje stopnie fałdy
by skonać spokojnie
u twoich nieodgadnionych kolan


Kiedy już mnie nie bedzie... pomyśl czasem...Ty...A, A, M, Ż, N, M,J,W,R,

9- a wokół huczy wspaniałe życie
rumiane jak rzeźnia o poranku)

.....i inni bohaterowie tej wojny;














Równy jestem tylko samemu sobie..

Sens mój niczego nie przypomina

Nie budzę w nikim żadnych uczuć

Kiedy umrę w końcu otule się tylko fałszywym snem.

I będe patrzył na bardzo jasny koniec mojego świata.

Nigdy nie wróce. Nigdy już nie pocałuje...

................NIC NIGDY NIKOMU NIE BEDZIE DAROWANE...; NIGDY!!!!!!!


...........................chciałem kiedyś wymazać Twarze nienawiści
...to ja byłem KAINEM!


więc siedzę teraz samotny
na pniu ściętego drzewa
dokładnie w samym środku
zapomnianej bitwy

i snuję siwy pająk
gorzkie rozważania

o zbyt wielkiej pamięci
o zbyt małym sercu....