niedziela, 17 lutego 2008

Maladrerie :(

W takie noce czasem się modle. Źle sypiam ostatnio wiec zdarza mi się wstawać w nocy i iść modlić się do lasów okalających moje miasto. Szczerze mówiąc nie wiem do kogo tak naprawdę się modlę i dlaczego. Nie modlę się słowami. Tradycyjne modlitwy z resztą, z czasem obdarte ze swojego pierwotnego sensu, zatraciły swoją silę. Inne dawno wyleciały mi z pamięci, a gdy chciałem się ich na powrót nauczyć stwierdziłem że wprawiają mnie w dziwne zażenowanie. Natomiast modląc się bez słów, ot po prostu idąc przez tę leśną zimę, mam wrażenie że sam jestem modlitwą, że łączą się w niej uczucia które rzadko mnie nawiedzają i których pewnie nawet bym nie umiał wyrazić. To uczucia które w innych okolicznościach wydałyby mi się głupie lub pospolite, na przykład związane z przynależnością do jakiejś rodziny, pokolenia, kraju czy rasy, z zaangażowaniem się w jakąś szczytną sprawę, z miłością matki do dziecka, z pamięcią o zmarłych, z honorem, z wiernością jakiemuś władcy...; Nie mam rodziny, żony,dziecka. Religia staje się sprawą zepchniętą do granic prywatności, o której już dawno nawet zapomniano że istniej. Rasa i kraj nie mają znaczenia w moim świecie. Honor nie liczy się w świecie pieniądza w którym rządzi siła. Śmierć jest mi zupełnie obojętna- zarówno moja, jak i cudza. Poza tym nie miałem nigdy nad sobą żadnego władcy ani tym bardziej ludzi wiernie sobie oddanych. Miałem co najwyżej do czynienie z ludźmi potężniejszymi ode mnie, których później przerosłem, a czasami również zniszczyłem. I oto tej nocy wszystkie te myśli nawiedziły mnie i sprawiły że stałem się podobny do dziecka...;

Modliłem się w ten sposób i ta modlitwa poprowadziła mnie do jednej tylko osoby. Ta modlitwa miała Twoją twarz...;


TO WSZYSTKO;

Brak komentarzy: