wtorek, 19 lutego 2008

Moj Dybów..



Zamek na Dybowie.

W zasadzie nie wiem kiedy tam byłem 1 raz..; w każdym razie pamiętam że kiedyś zabrał mnie tam mój dziadek....; w zasadzie miałem gdzieś co to za miejsce... ważne że można było połazić po starych murach- dla dzieciaka frajda. Pamiętam to miejsce zarośnięte krzakami.. naprawdę było otoczone aurą tajemniczości i jakiegoś mistycyzmu. Stare kościoły i zamki mają w sobie to tchnienie nieśmiertelności... przez tą bramę kiedyś wchodzili książęta, baronowie... teraz jest to miejsce które tak naprawdę służy za kloakę. Ślady po ogniskach zdradzają że co jakiś czas być może rozbłyska nocą stare zamczysko. A przecież i tu była zamkowa kaplica w której modlili się ludzie..

W zasadzie dopiero niedawno zdałem sobie z tego sprawę. Stare budynki mają swoją kwestię do powiedzenia w historii. A kiedy już ją wypowiedzą...milkną. Tak jak ptaki które wczesną jesienią odlatują...z tym że one wracają.

Ważne żeby czasem przywołać starą duszę tych wieków których już nie ma...;

Bo kto dziś sobie wyobraża żeby np. na miejscu dawnej kaplicy odprawić Mszę Świętą..oddając cześć Bogu w intencji budowniczych zamku..w intencji poległych w walce i obronie warowni...???...

Z czasem pewnie zamek obróci się w ruinę..albo stanie się miejscem w które wkroczy bezduszny biznes zamieniając to miejsce w maszynkę do robienia pieniędzy;
Nie obdzierajmy tego miejsca z jego tajemnicy...inaczej będzie już tylko kupą cegieł połączonych zaprawą.

Brak komentarzy: