poniedziałek, 4 sierpnia 2008

Otulając się duszy swej płaszczem..;



Kiedyś szukałem tego co przede mną. Teraz..?...Teraz chyba też szukam. Znaczy wydaje mi się że szukam. Człowiek podobno nigdy nie przestaje szukać. Nawet gdy nie zdaje sobie z tego spawy. Zrozumieć to co nie nasze....;

Tyle że ja tak naprawdę już znalazłem to co chciałem znaleźć. A nie przestałem szukać. I tak do końca chyba straciłem nad tym kontrolę. Nie cieszy mnie to. Martwić też nie martwi. Raczej powinno martwić tych którzy tak naprawdę są obok mnie.

Prawda dusi się gdy nie ma gdzie ulecieć. A jaki jest cel życia w iluzji rzeczywistości? Bo tak naprawdę są jednym. Życie nie ma tu nic do powiedzenia bo gdyby miało już dawno wyrwało by sobie język; Żywy Syzyf(nota bene poganin) nie przestanie toczyć swojego kamienia. Tak ja nie odnajdę nigdy prawdy. Szukam...; bez sensu szukam... ale może któregoś dnia zobaczę choć jej odbicie poza obszarem I metaksy. Kto wie...;

Jest w Was pokusa, pusta rozkosz,
Narzędzie mordu (czas - ofiarą)
I tarzać można się w Was bosko
Pławiąc się w zbrodni... (gardząc karą).

A przecież potraficie gryźć
I sen usunąć z ciężkich powiek,
Lecz bez Was - jak przez życie iść,
Mówiąc o sobie jeszcze - Człowiek?

...................................................................ja chcę sobie tylko wybrać miejsce końca. Czas zostawiam Bogu. Bo wiem że nie odmówi mi tego prawa. Na skałach St.Tarccisie..; w zimowy wieczór...; I jeszcze jedno.


Wiem że nie umrę z braku nadzieji. Dzięki Bogu.



BENEDICTUS
MCDXXXVII







Brak komentarzy: